Lechia Gdańsk wyrasta na ulubionego rywala Motoru Lublin. W pojedynku beniaminków drużyna Mateusza Stolarskiego wygrała w piątkowy wieczór na wyjeździe 2:0 i zdobyła pierwsze punkty po powrocie do PKO BP Ekstraklasy.
W poprzednim sezonie 1:0 i 1:0. W nowych rozgrywkach na razie 2:0. Motor po raz trzeci pokonał Lechię i otworzył swoje konto w ekstraklasie. W pierwszej połowie nie był to wielki mecz i to z obu stron. Początek należał do gospodarzy, ale żółto-biało-niebiescy szybko zaczęli się rozkręcać.
W szóstej minucie Piotr Ceglarz atakował lewym skrzydłem, ale strzał kapitana przyjezdnych został zablokowany. Po chwili Miłosz Kałahur w ostatniej chwili „ściągnął” piłkę z głowy Samuela Mraza. Niedługo później Marcel Gąsior dobrze zagrywał w pole karne do Jacquesa Ndiaye, a Senegalczyk padł w szesnastce. Karnego jednak nie było. W 12 minucie Bartosz Wolski wypatrzył pod bramką rywali Mraza, ale obrońca Lechii był minimalnie szybszy od napastnika ekipy z Lublina. I skończyło się tylko na strachu gospodarzy.
Kolejne fragmenty? Ciśnienie kibicom przyjezdnych dwa razy podniósł Ivan Brkić. Najpierw po niepewnym wyjściu kolega z defensywy uratował mu skórę i zablokował strzał. Później po złym wyrzucie golkipera Bohdan Viunnyk zepsuł groźnie zapowiadającą się akcję... złym przyjęciem. Zanim upłynął drugi kwadrans Wolski huknął z dystansu. Mocno, ale prosto w bramkarza.
W 38 minucie mózg poczynań ofensywnych Motoru znowu mógł zanotować kosztowną stratę, ale Viunnyk ponownie źle rozwiązał akcję. Kiedy wydawało się, że nic wielkiego w pierwszej połowie już się nie wydarzy, to doskonałą okazję miał zespół trenera Stolarskiego. Filip Luberecki podał na lewym skrzydle do Krzysztofa Kubicy, ten wrzucił w pole karne, gdzie o piłkę powalczył Ndiaye. Futbolówka szczęśliwie spadła pod nogi Mraza, który z powietrza źle w nią trafił, a dzięki temu bez problemów złapał ją bramkarz.
Szkoleniowiec gości zaskoczył zmianą w przerwie, bo na murawie miejsce Kubicy zajął Kaan Caliskaner. I trzeba przyznać, że Niemiec rozruszał ofensywę lublinian. W pierwszych fragmentach zabrakło lepszego ostatniego podania. Najpierw źle w szesnastkę dogrywał Ndiaye. Za chwilę po świetnej akcji tercetu: Caliskaner, Ceglarz, Luberecki, ten drugi w ostatniej chwili został zablokowany. W 54 minucie ci sami piłkarze brali udział w kolejnej udanej akcji Motoru jednak tym razem „Luber” nie podał dokładnie.
To co najważniejsze w Gdańsku wydarzyło się między 71, a 74 minutą. Najpierw przyjezdni wyszli z akcją czterech na czterech. Ceglarz podał do Lubereckiego, ale jego centrę wybili rywale. Piłkę zgarnął Wolski i dograł z prawej strony na głową Mraza, który uciekł obrońcom i z bliska wpakował futbolówkę do siatki. Minęło 180 sekund, a Lechia już przegrywała 0:2. Tym razem Michał Król posłał piłkę z prawego skrzydła wzdłuż bramki i chociaż Ceglarz miał dookoła siebie trzech rywali, to na wślizgu uderzył do siatki.
Podopieczni Szymona Grabowskiego starali się odpowiedzieć, ale nic już nie zdziałali z przodu. Trzeba dodać, że debiut w ekstraklasie zaliczył w końcówce Rafał Król.
W kolejny weekend żółto-biało-niebiescy zagrają u siebie z Koroną Kielce (niedziela, 4 sierpnia, godz. 14.45). Trwa już sprzedaż biletów na to spotkanie.
Lechia Gdańsk – Motor Lublin 0:2 (0:0)
Bramki: Mraz (71), Ceglarz (74).
Lechia: Sarnavski – Piła, Chindris, Gueho, Kałahur (76 Wójtowicz), Zhelizko, Kapić (88 Wendt), Nuegebauer (76 Buletsa), Mena, Viunnyk (51 Bobcek), Sezonienko (76 Conrado).
Motor: Brkić – Wójcik (75 Stolarski), Bartos, Rudol, Luberecki, Gąsior (62 Scalet), Kubica (46 Caliskaner), Wolski, N’diaye (62 M. Król), Mraz (75 R. Król), Ceglarz.
Żółte kartki: Sezonienko, Chindris – Kubica, Luberecki.
Sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław).
Widzów: 14223.